niedziela, 27 lipca 2014

Przepraszam...

Wybaczcie rodzice,że nie jestem takim synem  jakiego chcieliście mieć.
Że nie chodzę wiecznie uśmiechnięty,
że Wam nie pomagam,że się nie staram,
że nie mam wspaniałych ocen,
że jestem taki beznadziejny,
że czasem mam ochotę  W_ _ zabić,
mam ochotę od Was uciec.
Mimo  wszystko nawet za to  co się dzieje teraz,
próbuję być dobry,
ale nie umiem zawsze. Nie wiem czy wgl. umiem
.Wybaczcie mi za to,że taki jestem.
Po prostu... 

 

Stres,obawa,lęk...

Moje życie jest inne.
Nie jest usłane różami.
Strach,żeby wyjść do ludzi.
Nie potrafię myśleć normalnie.
Czasami nawet funkcjonować.
Spanie po parę godzin.
Mnóstwo objaw.
Wszytko by usłyszeć "Pani syn ma stany lękowe"

Smutno coś...

Czuję pustkę...Czuje się osłabiony.Niepewny.Czuję  jakby coś mnie "wyżerało".Czuje jak łzy cisną mi się na wierzch.Czuje strach.Czuje stres.Widzę jak omijam ludzi,jak staram się by było lepiej,ale nie potrafię.
I tak codziennie...Cały czas...

piątek, 25 lipca 2014

Poznaj.

Nie mów  mi jaki jestem!
Nie stój i nie obgaduj mnie.
Nie pisz mi "odważnych" hejtów".
Nie mów że jestem nikim.
Nie oceniaj mnie z daleka.


Skoro mnie nie znasz. 

Zrób ten walnięty krok
i poznaj mnie od środka.
Przestań słuchać,jednakowych 
opinii o mnie od jakże
życzliwej sąsiadki
 czy od
wspaniałego kumpla... 

Bo tak stworzysz moją nieprawdziwą biografie.
Stworzysz ze mnie osobę,którą nie jestem.
I znowu zranisz mnie słowem. 

Tak trudno napisać/podejść i poznać?

Z nadzieją na lepsze jutro.


Może  i były w  mojej głowie często myśli samobójcze.
Może i  były w myślach papierosy,alkohol,narkotyki...
Możliwe że były... Bardzo możliwe.
Możliwe  też  było to,że trzymałem w ręku żyletkę i zrobiłem
kilka szybkich ruchów.
TO WSZYSTKO BARDZO MOŻLIWE,ale
to przeminęło.Przynajmniej na jakąś chwilę.
Nie czas odbierać życie sobie "od tak",kiedy inni leżą w
szpitalach i walczą,a niektórzy z nich nie myślą nawet o poddaniu.
Dlatego: wstać,zacisnąć dupę,podnieść głowę iść dalej po marzenia.
Brać życie garściami. Póki mogę. Póki mam nadzieję,która umiera ostatnia.

sobota, 12 lipca 2014

Spoczynek

Wiesz,gdy to zobaczyłem nie byłem w stanie uwierzyć.
Chciałem wyjść z myślami,że robią sobie bekę,ale
jednak nie wyszedłem,mało tego zacząłem przychodzić
nadal. Za każdym razem ja "twardy" człowiek,który
mówił że to nie możliwe,że to schizy.Zacząłem się otwierać.
Czasami łzy chciały same lecieć i do tego te ciarki po całym ciele.
Widok ludzi,którzy płakali,leżeli,stwierdzili że już czas na pojednanie.-
Nie do opisania.
Wtedy zaczęła się moja refleksja i słowa: Oddaje się w tym momencie Tobie...
Otworzyłem ręce.
I poczułem jak nie wiadomo skąd spadam na ziemie,nie mając nad tym kontroli.
Uczucie? Dziwnie? Szczęśliwie? Smutno? Strach? Nawrócenie?
Nie wiem...
Ale wiem,że mimo to zmieniło mnie to i wiem że to nie bajka.
Nie jestem jakąś super wierzącą osobą,nie chce dawać "reklamy"
Chce się podzielić rzeczą która była nie możliwa a się stała.


I want you.



Myślę o Tobie całymi dniami.Kiedy 
przechodzisz obok mnie przeszywa mnie dreszcz.
Uwielbiam patrzeć kiedy się uśmiechasz.Gdy Cię
widzę serce zaczyna mi mocniej bić a policzki
zaczynają płonąć.  Śnisz mi się każdej nocy,jesteś w każdej mojej myśli.
Chyba Cię kocham,tak bardzo kocham...

...a nadal boli

Przecież już tam byłem
Już to czułem
Przecież ludzie odchodzą
Przecież powinienem tego się już nauczyć.  
:):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):)

Tego pragnę.



Chcę Cię w przyszłości ze mną,jako moją żonę.
Widzę jak mamy problemy,jak się kochamy,jak
mamy ciche dni,jak się uśmiechamy na widok
naszego dziecka.Widzę jak się kłócimy,jak 
podchodzisz do mnie i całujesz w szyję gdy robię Ci
kolację,jak tulimy się do siebie gdy spotyka nas
tragedia. Widzę Cię szczęśliwą,gdy widzisz mnie przychodzącego z pracy 
i wychodzącego z domu,trzaskającego drzwiami po sprzeczce.
Chcę tego wszystkiego,raju i piekła na ziemi,łez i śmiechu z 
Twojego powodu. Tego wszystkiego,i każdej lepszej
i gorszej rzeczy.